wtorek, marca 18

sleep in fire now

W tle 5nizza (początkowo błędnie rozpoznana jako Bob Marley) i "No, woman, no cry". Nastolatek (z tych młodszych) siedzi przy stoliku otoczony pudełkami z tabletkami nasennymi, przeciwbólowymi i im podobnymi swojej mamy. W zwolnionym tempie widzę, jak garściami łyka pigułki. Pierwsze z nich zaczynają działać, chłopiec kiwa się lekko na boki. Nagle wyciąga skądś butelkę z nieznanym płynem. Polewa nim całe ciało, począwszy od głowy. Gdy jest już cały nasiąknięty, sięga po zapałki. Przytyka płonący patyczek do przedramienia i - zupełnie dla mnie niespodziewanie - cały staje w ogniu. Staram się nie patrzeć na niego, gdy, wciąż w zwolnionym tempie, tańczy. Dookoła rozpryskuje krople krwi czy ciała, jakby to nie był on, a woda - niby na jakimś rockowym koncercie. Widzę już tylko to... Muzyka bez przerwy gra - również kiedy wreszcie się budzę.