środa, października 10

ułóżmy kapitalny sen

Ech, co za noc. Więc znów sny. Najpierw byłam gdzieś (chyba w akademiku) z Ł., z niewiadomej przyczyny zaczęliśmy się całować. Nawet mieliśmy chwilę zadumy nad tym, co właściwie robimy... freaky.

A potem jakoś tak się stało, że była pani od polskiego i prowadziła mnie w jakieś miejsca w budynku dziwnym. Korytarzyk był tak niski i wąski, że trzeba się było nim czołgać. I pani profesor w bladoróżowym kostiumie i butach na wysokim obcasie pełzła przede mną, przedziwne. Ale korytarzyk stopniowo poszerzał się we wszystkich kierunkach. Na końcu był człowiek w przebraniu misia czy innego giga-pluszaka. Był tam od zawsze, bo przecież tak małym wejściem nie mógł się dostać. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że jest to jakiś upośledzony mężczyzna, ale szybko się ono rozwiało. Potem powiedział, że jest wielkie wyjście (zasugerował, że tamtędy się dostał). A później poczułam się, jakbym była bohaterką książki z serii harlequin (to takie specjalne uczucie jest, kiedy się żyje w książce), a wielki pluszak zaczął mówić głosem Pajaca i wiedziało się (jak to we śnie/w harlequinie), że mnie ogromnie kocha.

Czasami śni mi się, że mam taką niezwykłą bliskość z J. Przyjaźń, zrozumienie, mnóstwo pozytywów. Raz, jak nocowałam u Babci, obudziłam się z takiego snu (że leżymy razem z A. i J. na trawie i żartujemy, jest spokój i pięknie) i od razu zachciało mi się płakać - że to tylko sen.

(a sen to tylko kupa mózgu)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

kapitalny sen :))) nie znamy sie ale pozdrawiam :d nuta jest zajebiaszcza :) no i sny :p Kapitalne :D